Po zwiedzeniu Ayutthaya i Sukhothai przyszedł czas na kierunek południowa Tajlandia. Czemu akurat wybraliśmy Chumphon? Miasto to zaplanowaliśmy jedynie jako przystanek w drodze na południe. Zgodnie z założeniami opisanymi tutaj, tym razem chcieliśmy się dostać na południe Tajlandii droga lądową. Zdecydowaliśmy, że najlepiej będzie się dalej trzymać tajskich kolei, którymi się całkiem nieźle podróżuje. Jedyne drobne odstępstwo to lot do Bangkoku, bo nie lubimy wracać tym samym szlakiem. Jako alternatywa jest autobus, ale na to szkoda trochę czasu.
Wybór Tharaburi Resort nie był przypadkowy. Dość mocnym argumentem podczas poszukiwań hotelu w Sukhothai była obecność tam punktu odbioru AirAsia. Takie udogodnienie bardzo ułatwia dalszą podróż, bo praktycznie prosto z pokoju hotelowego można się dostać na lotnisko. Po wymeldowaniu otrzymaliśmy zestaw śniadaniowy na wynos i można było się udać na parking do busa AirAsia w ramach AirAsia City Transfer. Kierowca punktualnie o 5:45 odjechał w kierunku lotniska w Phitsanulok (PHS). Po drodze zebrał jeszcze ludzi z 3 punktów i następnie udał się prosto do miejsca docelowego. Korzystanie z AirAsia City Transfer jest dość fajne, bo nie trzeba dokładnie kalkulować przejazdu na lotnisko – robi to za nas linia lotnicza. Dzięki temu czas oczekiwania na lotnisku jest skrócony do niezbędnego minimum.
Kierunek południowa Tajlandia, ale najpierw Bangkok
Lotnisko w Phitsanulok (PHS) jest stosunkowo małe, więc szybko można się dostać do odpowiedniego gate’u. W tym celu trzeba się udać na pierwsze piętro. Po szybkiej kontroli bezpieczeństwa od razu przechodzi się do pomieszczenia, w którym znajdują się wszystkie w sumie 2 gate’y. Wylot samolotu do Bangoku (DMK) był o 8:20, więc załapaliśmy się jeszcze na uroczyste odsłuchanie tajskiego hymnu. Zaraz po nim można było się udać się pieszo do samolotu po płycie lotniska.

Lot Phitsanulok (PHS) – Bangkok (DMK) przebiegł bez żadnych opóźnień i po 9:15 byliśmy już w stolicy Tajlandii. Był to lot krajowy i bez bagażu rejestrowanego, więc w kilka minut byliśmy już w hali głównej lotniska DMK.
Z lotniska też pociągiem
Celem w Bangkoku była stacja kolejowa Hua Lamphong, więc postanowiliśmy się tam dostać również pociągiem. Na lotnisku Don Mueang jest chyba jakieś lobby taksówkarzy, bo nigdzie nie ma ani pół znaku kierującego podróżujących na stację kolejową. Bardzo dobrze jest oznaczona droga do taksówek. Jak chcesz jechać pociągiem z lotniska to musisz kierować się w stronę hotelu Amari. Po dotarciu do dobrze oznaczonego wyjścia wystarczy windą zjechać piętro niżej. Po wyjściu z windy można zejść schodami na niewielką stację kolejową Don Muang.

Na samej stacji znajdują się kasy, więc nie ma problemu z zakupem biletów. Dodatkowo obsługa sprzedaje bilet na pociąg, który ma nadjechać, a nie zgodnie z rozkładem. Nasz miał około godziny opóźnienia w stosunku do rozkładu, ale miał zaraz nadjechać. Po kilku minutach oczekiwania wsiedliśmy do pociągu na stację Hua Lamphong. Podróż pociągiem z lotniska trwała około 50 minut i kosztowała 5 THB/osoba.
Ponownie Hua Lamphong
Po dotarciu na dobrze już znaną stację Hua Lamphong, udaliśmy się w pierwszej kolejności do hali głównej po bilety na pociąg do Chumphon. Zaplanowaliśmy przejazd pociągiem nr. 171 typu Rapid, który docelowo jedzie na granicę z Malezją do miasta Su-Ngai Kolok. Pociąg ten oferuje miejsca w 2 i 3 klasie. Dodatkowo druga klasa może być z klimatyzacją lub bez. My wybraliśmy 3 klasę. Koszt takiej przyjemności to 192 THB/osoba. Zastanawialiśmy się nad 2 klasą, ale niestety wszystkie miejsca były wyprzedane. Ogólnie pociąg jest dość popularny, ponieważ podczas przejazdu nie było prawie pustych miejsc. W razie czego, w tym kierunku, dziennie odjeżdża kilka pociągów, więc zawsze można się jakoś poratować. Jest też opcja nocnego pociągu, która pozwoli zaoszczędzić na noclegu, ale to nie tym razem. W nocnych pociągach są łóżka, więc jest tam całkiem wygodnie. Dokładne godziny odjazdów można sprawdzić na stronie Tajskich Linii Kolejowych.

Pociąg miał odjazd o 13:00, więc pozostało jeszcze troche czasu. Żeby się nie nudzić na dworcowej poczekalni, udaliśmy się w poszukiwaniu jakiegoś lokalu. Nie ma z tym żadnego problemu, bo pod samym dworcem jest kilka knajp. Czas można sobie umilić małym piwem Leo w cenie 75 THB lub dużym dla bardziej spragnionych za 110 THB. Oczywiście można też coś tam zjeść. Dodatkowo lokal, w którym byliśmy oferuje przechowywanie bagaży za 50 THB/bagaż/dzień. Jest to dość dobra opcja dla osób, które mają dłuższy stop w podróży. W ten sposób można zwiedzać cały dzień Bangkok bez zbędnego balastu. Przed podróżą można też skorzystać z dobrze zaopatrzonego 7Eleven pod dworcem.

Pociąg na południe: Bangkok – Chumphon
Po odpoczynku w knajpie udaliśmy się na peron 9, gdzie czekał już pociąg nr. 171. Po zajęciu zarezerwowanych miejsc udaliśmy się w podróż drogą lądową na południe. Po kilku minutach jazdy można zobaczyć ogromną konstrukcję nowego dworca Bang Sue Central Station, który ma zastąpić wysłużony Hua Lamphong. Otwarcie Bang Sue Central Station planowane jest na rok 2020. Klasycznie wyjazd z samego Bangkoku trwa dość długo i wydaje się, że to miasto nigdy się nie kończy. Po przekroczeniu granic miasta, pociąg zaczyna stopniowo jechać coraz szybciej. Po drodze ponownie jest świetna okazja, aby zobaczyć piękne krajobrazy Tajlandii, których nie znajdziesz w miejscach dla turystów.
W pociągu jest pełne zaopatrzenie w wszelkiego rodzaju jedzenie i napoje. Ilość osób sprzedających swoje towary jest ogromna. Dodatkowo przewijają się załoga tajskich kolei oferujący dania z ryżem i kurczakiem. Warto polecić jedną potrawę oferowaną już niedaleko Chumphon. Około godzinę przed dotarciem do celu wsiadły Panie z ogromnych termosem o gabarytach 50 litrowego wiadra. Po kolei wszyscy podróżni kupowali ich wyrób. Tajka, która siedziała obok nas po zobaczeniu co się zbliża, wyjęła swoją metalową łyżkę z torebki. Okazało się, że sprzedawały przepyszną zupkę kurczakowo-czosnkowo-ryżową. Była to jedna z lepszych potraw, którą jedliśmy podczas tego wyjazdu i w cenie 10 THB/porcję. Ludzie, którzy jeżdżą regularnie na tej trasie, wiedzą kiedy być czujnym i po prostu nie odpuszczają tego dania.
Po dotarciu do Chumphon
Podróż miała trwać zgodne z rozkładem 8:12 minut, jednak są to tajskie koleje. Na miejsce dotarliśmy z ponad 1,5 godzinnym opóźnieniem. Czas ten, musisz doliczyć w trakcie planowania dalszej podróży. Szczególnie z opcją nocnego pociągu. Po dotarciu na dość mały dworzec trzeba było się jakoś dostać do następnego hotelu czyli Euro Boutique Hotel. Odległość od dworca jest na tyle duża, że nie opłacało się iść na nogach, więc trzeba było skorzystać z lokalnego kierowcy tuk-tuka. Oczywiście pod dworcem jest z czego wybierać. Za 100 THB/kurs kierowca dowiózł nas pod same drzwi Euro Boutique Hotel. Obiekt ten wybraliśmy tylko w celu wykąpania się po podróży i przespaniu kilku godzin, więc żadne luksusy nie były konieczne. Do tego celu ten obiekt nadaje się idealnie. Dodatkowo na recepcji można było kupić bilety na podróż do Koh Tao. Trzeba zaznaczyć, że cena w hotelu nie różni się od cen gdzie indziej, więc można sobie trochę ułatwić życie.
Na południe Tajlandii pociągiem też można
W trakcie jednego dnia bez problemu można się dostać z Sukhothai przez Bangkok do Chumphon. Podróż można sobie urozmaicić przejazdem pociągiem. Wszystkim, którzy się nad tym zastanawiają, możemy tą opcję polecić. Jak już wcześniej wspominaliśmy, jest też nocny pociąg, który pozwala na krótkie zwiedzanie Bangkoku i zaoszczędzenie jednego noclegu. Wszystkie dokładne czasy przejazdów znajdziesz tutaj.